wtorek, 22 marca 2016

Własny biznes – kupa zawinięta w złoty papierek czy rzyganie tęczą i pierdzenie serduszkami?





W naszym kraju dużo mówi się o bezrobociu. Mam wrażenie, że to takie modne słowo-uwielbiane przez seryjnych narzekaczy.
Wiem, że to mało oryginalny przykład, ale jak słyszę : ,, za 900 złoty, robić nie będę” – nóż mi się w kieszeni otwiera!
Mam 25 lat, od trzech prowadzę z narzeczonym firmę.
Czy jest łatwo? NIE!
Czy zarabiam kokosy? NIE! 
Czy śpię po nocach? NIE!


Do dupy nie?

Nie do końca...

Jak zakładałam działalność byłam młoda, piękna i naiwna,
wszystko miało iść jak po maśle – poszło ? NIE!
Heh, ciężko opisać coś z czego jesteś dumny, a jednocześnie czego czasami masz dosyć jak cholera, w taki sposób żeby nie zabrzmiało to jak coś najgorszego na świecie.
Bo nie jest ! I to od razu podkreślam.
Przed otwarciem firmy , pracowałam w call center (o Jezu!). Ten okres w moim życiu był mroczny, niby siedzisz, dzwonisz , nic skomplikowanego. Jednak powiem Wam szczerze, sprzedawanie suplementów diety przez telefon starym, młodym, chorym czy  zdrowym, to nie jest powód do dumy.
Oh ta atmosfera- siedzisz w boxie jak chomik w klatce, gadasz jak maszyna, dookoła rozkazy  i manipulacja- MASAKRA!
Jestem osobą o bardzo mocnym charakterze – wytrzymałam 10 miesięcy i wytrzymała bym pewnie dłużej, ale zaczęłam pękać i z szacunku do własnej psychiki powiedziałam dość!  
To zmotywowało mnie do tego, aby stworzyć coś swojego, takie miejsce w którym już nigdy od nikogo nie usłyszę słowa – musisz, miejsce w którym mogła bym być sobą i wykorzystywać swoją kreatywność.
Tak też się stało, i jestem Bogu dozgonnie za to wdzięczna.
Plusów jest wiele minusów, może jeszcze więcej, ale jestem na swoim i tworzę ( w moim przypadku tworzymy) coś od podstaw, zarabiamy na życie tak jak nam się podoba bez spiny czy przymusów.
Oczywiste minusy to wszystkim dobrze znane podatki czy instytucja, której nazwa nie jednemu  mrozi krew w żyłach – ZUS.
Chcesz wyjechać na urlop? Zapomnij- musisz pilnować firmy!
Dzieci? No co ty, a kto zajmie się biznesem!
Rachunki, rachunki, rachunki- praca – rachunki, rachunki, rachunki- tak to mniej więcej wygląda.
Ale moment, w którym po ciężkim dniu stwierdzasz, że serio dałeś radę  - to uczucie nie do opisania. Dałeś radę, zrobiłeś to dla siebie i nikt ci tego nie zabierze (dodatkowo to co zrobiłeś to coś więcej niż sprzedanie maszynki do golenia łysemu przez telefon).
Dla nas ogromnym plusem jest to, że możemy pracować razem- przynajmniej wiem jak wygląda mój narzeczony. Siedzimy dzień w dzień razem, i nie, nie mam go dosyć, nie chce go zamordować , każdy robi swoje, a pod koniec dnia cieszymy się z sukcesów lub wkurzamy na porażki.
Tak fajnie się to razem wszystko buduje, że nie wyobrażam sobie mojego życia inaczej,  jeszcze tak będziemy budować i budować, że zbudujemy imperium i zostaniemy jedynymi na świecie drukarzami celebrytami :D
Śmieszki,  śmieszkami – Nie można siedzieć na dupsku i narzekać , musisz mieć dużo nadziei i samozaparcia (nie mylić z zaparciami) , a wszystko będzie ok!
WARTO!
P.S Wczoraj miał się pojawić, pierwszy post z plotkarskiego cyklu, dałam dupy przepraszam .
A tak serio chcę aby koncepcja była dograna i wszytko dopięło się na przysłowiowy ostatni guzik (chociaż po tej zimie to, to zapinanie i te guziki jakoś mnie przerażają ).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz